Professional Documents
Culture Documents
MEGALOMAlllA
llAIODOWA
Na okładce portret Damiana Tyszkiewicza, pędzla nieznanego malarza z XVIII w.
Marian Jurkowski
Warszawa 1995
OD AUTORA
Sofista :
Ludzie, proszę, jak tam zmieszkaj ą?
Pielgrzym :
Ludzie tam, jako ptacy, bez skrzydeł latają.
Sofista :
A w czym ci ludzie chodzą?
Pielgrzym :
Panowie możniejszy
Świetna i miękko we śkle, ciemniej gmin podlejszy.
Sofista :
Tfl Jakoż go oblecze, kiedy zechce, który?
Pielgrzym :
Tfl Są subtelne szróbki, gdzie się spaj a zgóry.
Sofista:
We śkle szróbki ?
Czarn o ś ć obcych
Ślepo urodzeni
Na Kujawach znów witają Mazurów: „A, jak się masz, bratku śleporodzie?"4
„A ty ślepy Mazurze, co żytniczki jadasz! " - wołają nań Rusini podlascy5. Nawet
na Pokuciu spotykamy się z wierzeniem, że Mazur jest do dziewięciu dni po uro
dzeniu ślepy, stąd też częsta obelga: „Ty dewietdenyku!" (ty dziewięciodniow
cze !)6. Są to opowiadania stare; w dawnej Polsce były one niejednokrotnie okazją
do awantury. Jedną z takich awantur opisuje nam Pasek, który przeniósłszy się z
pogranicza mazowieckiego do Małopolski, stał się pośmiewiskiem sąsiadów:
„Przyjechali do mnie krewni żony mojej . . . przyprowadzili z sobą jakiegoś
też swego krewnego niej akiego, wielkiego pij aka. Byłem im rad, ale mi wielce
gniewno było na owego Kardowskiego, bo ustawicznie przymawiał Mazurom,
jak się ślepo rodzą, jako ciemną gwiazdę maj ą, et varia. Oni się tern srodze
delektowali i przyświadczali mu też, chcąc mię skonfudować, i na to go umyśl
nie zaciągnęli. Przyniesiono na stół główkę cielęcą, powiedział na nią, że to
mazowiecki papież. Obaczył ciasto żółte, kładzione pod cielęcinę, powiedział,
że to mazowieckie komunikanty. Zgoła, wielkie dawał okazje."7
Pogląd to znany dość szeroko, nie tylko do Mazurów stosowany. Drażniono
tak w niektórych okolicach szewców, np. w Bochni8 :
A ks. St. Witwicki, mało znany, a ciekawy obyczajowo pisarz z XVII wieku,
w dziełach swych zwalcza popularne wierzenia, jakoby Żydzi rodzili się ślepi
4 Kolberg, „Kujawy", L
5 Bartoszewicz, Łyki i kołtuny.
• Kolberg, „Pokucie", r.
7 Jan Chryzostom Pasek, Pamiętniki, wyd. Bruckner.
U r o d z e n i i n a c z ej
Niskie pochodzenie
Obok zaszczytnych rodowodów, którymi chełpią się ludzie czy ludy, mamy
do czynienia ze zj awiskiem odwrotnym : przypisywanie poszczególnym lu
dziom czy całym plemionom pochodzenia od przodków, uj emnie wartościo
wanych. Tak np. ludowe wierzenia francuskie mówią o pochodzeniu „cagots"
od Żydów4, uzasadniając w ten sposób niechętne do nich stanowisko; papież
Stefan w r. 770 miał twierdzić, że trędowaci muszą pochodzić od śmierdzącej
rasy Lombardów.5 Wiemy, z j ak żywymi protestami spotykaj ą się teorie antro
pologiczne, które takiej czy innej populacj i przypisują związek z typem raso
wym wartościowanym uj emnie; przypomnieć można choćby teorie o fińskim
czy tatarskim podłożu ludności rosyjskiej , które uważane są przez teoretyków
rasowej słowiańskości Rosjan za ubliżaj ące (i nawiasem mówiąc, niezależnie
od ich uzasadnienia naukowego, używane były jako argument w walce naro
dowościowej , że przypomnę tutaj znane pomysły Duchiński ego i ich znacze
nie dla utrwalenia niechęci polsko-rosyjskiej).
Osobno wspomnieć należy przypisywanie pochodzenia z nizin socj alnych.
Z j aką pogardą bojarowie Księstwa Litewskiego, pyszni z tradycj i rzymskiego
pochodzenia, mówili o szlachcie polskiej , która wyszła z chłopów: „Lachowe
ne była szlachta, ale byli ludy prostyi, ani meli herbów swoich - ale my szlach
ta staraj a rymskaja" ! 6 Do dziś dnia jeszcze j est dość powszechnie odczuwane
przeciwstawienie narodów „lepszych" „gorszym", przy czym gorszym naro
dem jest ten, który nie może się wykazać socj alnym uwarstwowieniem i udzia-
laires, IV.
2 G. Krebs, Militiirische Sprichworter und Redensarten, Wien, I 895.
4 Michel, I.
5 Michel, I.
6 J. Jakubowski, Studia nad stosunkami narodowościowymi w Litwie przed Unią Lubelską,
Warszawa 1 9 1 2 .
łem warstw wyższych w tworzeniu kultury narodowej ; pod tym względem zna
mienne jest przeciwstawienie Węgrów czy Turków jako narodów „lepszych"
Rusinom czy nawet Czechom. 1
Widzimy to zj awisko bardzo wyraźnie w odniesieniu do poszczególnych
rodzin czy jednostek, którym się zarzuca (słusznie czy niesłusznie) pochodze
nie z plemion obcych, nisko wartościowanych, czy też ze stanów niższych.
Ostracyzm społeczny, który spotyka taką np. Liber Chamorum, księgę w XVII
wieku ułożoną, a zestawiaj ącą osoby podszywaj ące się pod szlachtę (do dziś
nie odważono się księgi tej wydać drukiem, mimo że wymienieni tam łyki i
chamy dziś sąjuż istotnie starą szlachtą), czy też taką Semi-Gotha, almanach
podający pracowicie wypracowane genealogie rodzin dynastycznych i szla
checkich żydowskiego pochodzenia, j est najlepszym dowodem, jak dalece
stwierdzenia takie, chociażby nawet odpowiednio udowodnione, są uważane
za społecznie niepożądane, wnoszące zaczyn niepokoj u i niezgody. Przypo
mnieć można również zarzucanie komuś pochodzenia nieślubnego; j est to ulu
biony temat wyzwisk polskich (i nie tylko polskich), a także wyśmiewanie za
wodu ojcowskiego ; stąd to w tradycj ach rodzinnych tyle szczegółów się zataja
czy fałszuj e, aby uniknąć potępiającego wyroku wszechwładnej opinii.
1 Widzimy to zwłaszcza w chlubieni u się taką czy inną krwią w rodzie, przy czym chętnie
wspomina się węgierską, a nie mniej chętnie zapomina o czeskiej . Przypomnieć można, że rodziny
niemieckie chętnie mówią o przymieszce polskiej , oczywiście szlacheckiej.
i na odwrót, biały człowiek może uchodzić za czarodziej a jako właściciel bro
ni palnej , sposobów szybkiej lokomocji itp.
O przykłady nietrudno. W Ruandzie, tak szczegółowo opisanej przez Cze
kanowskiego, 1 widzimy obok rządzącej warstwy pasterskiej i zależnej war
stwy rolników j eszcze grupę myśliwych błąkaj ących się po lasach i pogardza
nych przez obie warstwy społeczne; pariasi ci, Batwa, zajmują się garncar
stwem i sprowadzaniem deszczu, a więc są faktycznie czarownikami. Przypo
mnieć można, że posiadanie pewnych umiejętności technicznych, jak w tym
wypadku garncarstwa, w naszych wiejskich stosunkach młynarstwa czy zwła
szcza kowalstwa, łatwo łączy się z przypisywaniem danym ludziom zdolności
czarowania. hmy przykład afrykański, notowany przez tego samego badacza,
jest bardziej charakterystyczny2: wszystkie plemiona sąsiaduj ące z Pigmej ami
uważaj ą ich za groźnych czarowników, choć wiara w czary nie jest bynajmniej
wśród tej ludności specjalnie żywa; chodzi tu więc o podkreślenie niechęci czy
też uzasadnienie obawy zarzutami o czary. Podobnie za groźnych czarowni
ków, wtaj emniczonych we wszystkie tajemne kunszta, uchodzą Albarambo,
którzy maj ą używać tych sztuk dla szkodzenia sąsiadom.1
Pozostańmy jednak przy materiale polskim. Jest on również charakterystycz
ny i typowy, ponieważ zaś bliższy j est naszemu kręgowi zainteresowań, przeto
też lepiej może służyć j ako przykład.
Stwierdzić tu możemy, że czarownikami normalnie są osoby obce. Może to
być ktoś niedawno do wsi przybyły, może być mieszkaniec jakiej ś bardziej od
środka odległej sadyby, może zajmować się niezwykłym rzemiosłem, wyma
gającym znaczniejszej wprawy technicznej, np. młynarz. Najczęściej będzie to
ktoś jeszcze bardziej etnicznie, językowo, religijnie obcy.
A więc oczywiście, za czarowników bywaj ą bardzo często uważani Żydzi i
Cyganie. Ludzie, żyj ący odrębnym życiem społecznym, posługuj ący się ob
cym j ęzykiem, nie biorący udziału w życiu społecznym i rel igij nym gromady
wiejskiej, także zewnętrznie odmiennie wyglądaj ący, do tego zazwyczaj je
szcze trudniący się innymi, nie znanymi przeciętnemu wieśniakowi zajęciami,
muszą z natury rzeczy wywołać ze strony wsi reakcję niechętną. Jedną z form
tej niechęci j est uznanie ich za czarowników.
Zarzut czarów bywał bardzo często kierowany przeciw Żydom; niej eden
też Żyd spłonął na stosie jako czarownik. Posądzenia o kradzież hostii czy też
1 Czekanowski, I.
2 Czekanowski, II.
' Czekanowski, II.
zabij anie dzieci dla uzyskania chrześcij ańskiej krwi łączą się naj ściślej z
uznaniem Żydów za czarowników, którzy właśnie do swych praktyk święto
ści czy krwi niewinnej potrzebowali . Taj emniczość kultu i niedostępność
ksiąg reli gijnych zdawała się usprawiedl iwiać te poglądy. Nieszczęścia oso
biste, klęski elementarne, zawieruchę woj enną często przypisywano czarom
żydowskim.
Podobnie ma się rzecz z Cyganami. Większość ich przyszła na ziemie pol
skie ze wschodu i istotnie przyniosła wiele rozmaitych praktyk magicznych,
zwłaszcza wróżbiarskich; Cyganki do dziś dnia bardzo powszechnie trudnią
się wróżbiarstwem. Lud obawia się tych przelotnych, a taj emniczych gości,
uważa ich za groźnych czarowników, których należy się wystrzegać.
Ale te poglądy są dobrze znane i do dziś jeszcze wcal e powszechne. Zwróć
my raczej uwagę ku obcym narodom, którym przypisywano niegdyś sztuki cza
rodziejskie.
Za czarowników uchodzili czasem Niemcy. Przewaga kultury technicznej
czyniła z nich ludzi tajemniczych; sukcesy ich przypisywano więc bardzo po
wszechnie stosunkom ze złymi siłami lub też wprost czarom. Bano się więc
Niemców j ako czarowników, broniono się też przed nimi różnymi sposobami
magicznymi.
Wacław Potocki wspomina w wierszu Sposób na charaktery o takiej wła
śnie wierze :
S i a n i e s o I i (Aame 1 200)
W y n o s z e n i e b y k a (Aame 1 2 0 l )
Gościccy Papaj e, obchodząc swe włości, widzą, jak w jednym miejscu tra
wa jest wyjedzona, a koło tego na kupie trawy leży sierp, który wygląda jak
padalec, a żre trawę jak wół. Starsi orzekli, że trzeba go zabić, bo niedługo całą
łąkę wyżre i nic dla bydła nie zostanie; ktoś odważny uderzył weń leszczyno
wym kij em, a nieznany zwierz wpił mu się w kark. Nikt nie miał odwagi wyj ąć
sierpa, dopiero z ostrożnością za pomocą narzędzi gospodarskich go wycią
gnięto, po czym spalono, przysypano ziemią i przywalono kami eniami. „A wi
dzisz! Takiś był hardy, a jednak ci się spaliło twe ogromne łbisko niby jakie
drewno".
Analogiczna opowieść dotyczy Wilamowic.
Podobnie zachowali się Chojanie, którzy spostrzegłszy sierp, uznali , że to
„robaczyca"; gdy zaś sierp, uderzony kijem, odskoczył, raniąc bij ącego, posta
nowili robaczycę spalić na miejscu i przy tym cały łan żyta zniszczyli.
Białorusini w okolicy Suchowoli opowiadają o Mazurach, że zobaczywszy
sierp, uznali, że to „żmieja"; powtarza się wersja o skaleczeniu bijącego Maćka,
paleniu i zakopaniu krwiożerczego sierpa. „Ot, jakije mazun:� razumnyj e ! " 1
K r o w a n a d a c h u (Aarne 1 2 1 0)
Poszli Papaje gościccy na odpust w nie znane sobie strony; po drodze napo
tkali pole z kwitnącą gryką, a ponieważ to .było wczas rano i nad polami wisia
ły opary, myśleli, że są nad wielką wodą, którą trzeba przepłynąć. Pokładli się
więc i czołgaj ąc się na brzuchach, przepłynęli rzekome jezioro.
Toż samo opowiadaj ą o Wilamowiczanach, którzy w pielgrzymce do Rzy
mu mieli tak płynąć przez pole lnu.
Na Kaszubach (powiat kartuski) opowiadają o mieszkańcach j ednej wsi , że
pełzali oni przez pole modrego Inu, myśląc, że to j ezioro, a potem liczyli się i
doliczyć nie mogli; mamy tu do czynienia z połączeniem z innym kawałem,
który osobno omawiamy (Aarne 1 287).
Motyw ten jest dobrze znany w literaturze ludowej ; występuj e on nie tylko
jako kawał sąsiedzki, lecz łączy się z opowieścią o Żydach idących na wojnę,
szeroko znaną i do dziś dnia w różnych wariantach opowiadaną. Na cykl ten
zwrócił uwagę najpierw I. Franko : Wojna żydowska, „Wisła" VI, zestawiaj ąc
opowiadanie zasłyszane w powiecie drohobyckim ze współczesnym drukiem i
poematem komicznym z końca XVII I wieku pt. Żydoswaros, a potem próbuj ąc
przedstawić dzieje literackie tych tekstów na podstawie obszernego materiału
porównawczego; w następnym tomie „Wisły" VII mamy uzupełnienia Franki:
Jeszcze wojna żydowska, z wieloma paralelami egzotycznymi, dalej R. Ł. (Ło
paciński) dorzucił przyczynek: Do art. /. Franki, „Wisła" VII, wskazuj ąc na
siedemnastowieczną broszurę : Wyprawa żydowska na wojnę, która jest przy
puszczalnym źródłem późniejszych tekstów Wojny żydowskiej. W kilkanaście
l at później T. Dąbrowski ogłosił artykuł: Z dziejów poezji ludowej, „Lud" XV,
uzupełniaj ąc materiał wersjami rękopiśmiennymi. K. Badecki Literatura mie
szczańska w Polsce XVI! wieku, Lwów 1 925, omówił szczegółowo wydanie
Wyprawy żydowskiej z r. 1 606 i zestawił literaturę przedmiotu.
Nie ulega wątpliwości, że te drukowane czy rękopiśmienne wersj e są źródłem
ludowych opowiadań o wojnie żydowskiej ; scena z gryką powtarza się tu po
wszechnie, a nadto zgadzają się także imiona bohaterów. Oto ustęp z rękopisu
Opisanie woyny żydowskiey:1
1 „Wisła'', VI.
Posyła Ureń po Arędarz tego,
Co bul pomocnikiem potićków pierwsiego,
By i tu poradził , Albo przeprowadził.
Ay way mir.
Arędarz przybiegł, skoro mu znać dali,
Pyta, co chceci, oni tak wskazali,
Jak tych wodziów plinąć, czy go można minąć.
Ay way mir.
Arędarz siwich pogłaska! swych brodziech,
Tu Rećkiem kwitną, żadnych nie ma wodziech,
Tu samego Chleba plinąć ne potrzeba.
Ay way mir.
Żydoswaros zaś, biegłym wierszem przez dobrego poetę ułożony, tak rzecz
ujmuj e : '
(hetman)
Postrzegłszy hreczkę, co kwiatem bielała,
Krzyknie: Czekajcie waleczni rycerze!
Rzeka się jakaś szeroka rozlała.
Niech każdy żywo do mostu się bierze!
Wtem Herszko junak odezwał się głośnie:
Alboż to woda? Wszak to hreczka rośnie !
Jest rzeczą znamienną, że tekst ten jest częściowo dosłownie zgodny z ręko
piśmiennym tekstem, ogłoszonym przez Dąbrowskiego; także imię hetmana,
Ureń czy Uryn, świadczy, że mamy tu do czynienia z tym samym tworem,
C h w y t a n i e w i e w i ó r k i (Aarne 1 227)
1 „Wisła", VI.
z Bolte-Polivka, Anmerkungen zu den Kinder-u.. Hausmiirchen d. Briider Grimm, Hr.
' I. Franko, Wojna żydowska, „Wisła", VI. Jeszcze wojna żydowska, „Wisła'', VII.
4 Bolte-Polivka, III.
5 „Wisła", XIX .
6 Federowski, „Lud białoruski", III.
W y n o s z e n i e n a g ó r ę k a m i e n i,
a b y j e s t o c z y ć (Aarne 1 243)
N i e s i e n i e b e l k i (d r a b i n y) w p o p r z e k
(Aame 1 244)
N o s z e n i e ś w i a t ł a w o r k a m i (Aarne 1 245)
Znaczenie na łodzi
m i e j s c a z a t o p i e n i a d z w o n ó w (Aame 1 278)
N i e z n a n e z w i e r z ę k o t (Aarne 1 2 8 1 )
Canowianie pomorscy nie widzieli nigdy kota; gdy więc trafiła się okazj a,
kupili go od przechodnia za tysiąc talarów. Na zapytanie, czym kota karmić
należy, odpowiedział sprzedający, że naj lepiej „dawać mięso świeże, pod
udzie", i poszedł. Burmistrz, przestraszony, że nieznany zwierz zj ada „domowe
zwierze i ludzie'', mobilizuj e całe miasto; obława dosięga kota na wieży ko
ścielnej i w triumfi e odbiera mu życie.
Inną wersj ę opowiadają o Gościcach. Ponieważ myszy wyrządzały tam wiel
kie szkody, ktoś z sąsiadów darował Papajom kota, który miauczał przy jedze
niu; Papajom wydawało się, że mówi : „Mało, mało". Przerazili się, że ich wszy
stkich obje, a potem samych zeżre, i postanowili go zabić. Podpalili więc sto
dołę, na której dach kot się wdrapał, a skoro przeskoczył na sąsiednią, spali l i
dalszą i tak cała wieś spłonęła; dziś n a tym miej scu j est uroczysko, zwane
„Pogorzel".
Chojanie kupi 1 i kota od Niemca, który na zapytanie, co kot jeść będzie, mówi :
„Was"; Choj anie zrozumieli, że kot ich jeść będzie, postanowili go zabić, pod
palając chałupy ; wieś zgorzała, a kot uciekł.
B olte-Polivka podaje wiele wariantów opowiadań o kocie, którego kupuj e
s i ę jako nieznaną osobliwość 1 ; tudzież o spaleniu budynków, w których mie
szczą się niebezpieczne rzekomo zwierzęta. 2
1 Bolte-Polivka, II.
2 Tamże.
N i e m o g ą s i ę d o l i c z y ć (Aarne 1 2 87)
N i e z n a j d u j ą w ł a s n y c h n ó g (Aarne 1 2 88)
W s z y s c y c h c ą s p a ć w ś r o d k u (Aarne 1 2 8 9)
Papaj e nocują w drodze; żaden z nich nie chce w nieznanym miej scu spać
od brzegu, więc kładą się koło mrowiska, zwracając ku niemu głowy; mrówki
ich kąsaj ą.
R a k j a k o k r a w i e c (Aame 1 3 1 0)
1 „Lud'', V.
2 „Wisła", XVI. Nadmorski.
Toż samo opowiadają o Gościcach, z tym że rak, zostawiony na noc przy
robocie, wywrócił świecę i spalił chałupę; za karę również został utopiony.
Tęż wersję znaj ą i w ziemi dobrzyńskiej, nie łączą jej jednak z jakąś określoną
miejscowością, mówiąc po prostu o ,jednej wsi."1
Toż samo opowi adaj ą o Wilamowicach, z tą j eszcze odmianą, że rak
uszczypnął mądrego Wilamowiczanina, który badał j ego krawieckie zdol
ności ; mieszczanie utwierdzi li się w przekonaniu, że to j est istotnie krawiec .
Opowiadanie zaczyna się od sceny ratowania krawca-raka z topi eli.
Posuwan i e kościoła
B i c i e k o n i s ąs i a d a
W y p r a w a p o k s i ę ż y c ś w i e c ąc y n a d n i e s t u d n i
T r z y m aj ą c y w i s z ą c y ł a ń c u c h l u d z i
puszcza rę ce
Sprzedawan i e much
Prośba
o pożyczeni e szubienicy
Jeden słowik
n a d w i e m i ej s c o w o ś c i
M ąd r e g ę s i
P s y s z c z e k aj ą o g o n e m
Czart na p l e c ach
Rybak z Łeby bierze koszyk, o który zaczepiła się patelnia; idąc, słyszy
dźwięk patelni i myśli, że to czart, udaj e się więc do księdza z prośbą o wygna
nie złego. Rybaka wybrano potem burmistrzem w Łebie.
Z aj ąc w y k l u w a s i ę z j aj a
Zabicie gęsi
Sołtys Darzekowa zabija gęś, która go ciągłym gęganiem drażniła; boj ąc się
starej matki, włazi do beczki ze smołą, potem do beczki z pierzem i siada na
j ajach, gęgając, niby przez czary w gęś zamieniony.
Krowa
w z i e l o ny c h o k u l arach
Rybacy na Helu mają tylko jedną krowę, której nie mają czym żywić; przy
prawiają jej więc zielone okulary i wyprowadzają na piasek; krowa myśli, że to
jest trawa, i pożera piasek. 1
1 Nadmorski.
Ry b a n a ł a ń c u c h u
W i t a n i e k s i ę c i a: m i e s z c z a n i e n a ś l a d u j ą b u r m i s t r z a
Próbowani e p i wa
Chojanie stają pod drzewem jeden na drugim, ostatni wkłada rękę w dziu
plę. Stoj ący na dole się usunął, wszyscy spadaj ą, jedynie ostatni zawisł, nie
mogąc wyj ąć ręki ; towarzysze, chcąc wybawić wiszącego, ucinaj ą mu rękę.
W uchu pi szczy
Chojanin poszedł do boru i dziwi się, że coś piszczy, szuka więc ptaka; wy
chodzi za nim na drzewo, aby się przekonać, że to jemu w uchu piszczy . 1
·
T o p i e n i e w ę g o r z a (r a k a) z a k a r ę
K o l o r o w e s p o d n i e o z n a c z aj ą ś w i ę t o
Papaje obrali sobie władcę, który dla odznaczenia chodził w żółtych port
kach. Władca ten zawiadamiał o świętach, wychodząc na naj wyższą górę oko
liczną i zagiąwszy kapotę, pokazywał wszystkim żółte portki .
Podobnie w Darzekowie na Pomorzu sołtys Jost wdziewał czerwone portki,
by zawiadomić wszystkich, że j est święto.
1 Kolberg, Poznańskie, I.
2 Mitteilungen des Vereinsfiir Kasclmbische Volkskunde, I.
1 „Lud'', IX.
W Wilamowicach co sześć lat odbywały się wybory w ten sposób, że wszy
scy radni zasiadali za stołem, a gminna wesz siadała na brodzie j ednego z nich.
P r z e s u w a n i e ł ąk i
L i s t do pap i e ża
Kucie kóz
Ubóstwo mazowieckie
Kuchnia mazowiecka
I ja Mazur, i ty Mazur,
Pożyczże mi garczka na żur,
Ja ci garczka nie zepsuję,
Tylko barszczu ugotuję.
P i j a ń s t w o i z aw a d i a c t w o
i tak ową piosenkę kilka razy powtarza, mnie też już gniewna się uczyniło;
wezmę tego Ż eleckiego na ręce tak j ako dzieci noszą, bo chłopak był mały
rozumieli oni, że j a to czynię z kochania - i idę z nim, a pomij aj ąc Kardow
skiego, śpiewającego tę piosenkę, uderzę go w piersi Żeleckim; padł wznak,
srogi chłop jak dąb, dosiągł j akoś ławy głową, uderzył się w tył, zemdlał. Że
lecki też, bom nim o drugiego z wszystkich sił uderzył, nie mógł wstać. Potem
do szabel".
Oto przykład awantury z mazowieckich prześmiewek, niewątpliwie bardzo
typowy. Pieśń, o którą się pobito, jest do dziś dnia znana; kończy się ona na
tym, że owi Mazurowie:
Gdy sobie podpij ą, wnet chłopa zabiją.
Z tematów pij ackich niejeden koncept dotyczy Warki i Czerska; piwo wa
reckie i czerskie było mazowieckim napoj em, a szlachta okoliczna słynęła z
zawadiactw, no i z pij aństwa.
Piwo wareckie miało szeroką sławę, zresztą bynajmniej niej ednolitą. „Wy
stałą Warkę, co Warszawę żywi", wspomina Andrzej Morsztyn. Do anegdot
sąsiedzkich należy chyba zaliczyć opowiadanie o papieżu Klemensie, który za
czasów pobytu w Polsce jako nuncj usz miał zasmakować w wareckim piwie
tak dalece, że na łożu śmiertelnym wołał o nie: „O santa piva di Polonia! O
santa biera di Warka! "
Śmiano s i ę z przywiązania Mazurów d o wareckiego piwa; wymyślono, że
marzeniem było Mazurów zamiast wina mszalnego używać tego właśnie piwa.
Myślą wybrać posły
Do papieża rzymskiego, bo ich wieści doszły
Z Węgier, że wino drogie; chcąc go o to żądać,
Żeby do komuniej raczył dyspensę dać
Na ich wareckie piwo; sporzej by go pili,
Gdyby k'stolu Pańskiemu kiedy przystąpili
pisze Potocki . „Mazur niewiele wierzy, śmiejąc się uderzy"; „Niechaj go, bo to
Mazur" ; „Pewno jedzie Mazur, bo psy na wsi hur, hur" - mówią stare zwroty.
W sowizdrzalskim utworze Synod klechów podgórskich z r. 1 607 przemawia
stary klecha:
mówi piosenka.
Inna rzecz, że to zawadiactwo nie zawsze było odwagą. Kochowski w Epi
gramach taką nam odtwarza scenę :
L i s t d o p ap i e ż a
Mowa mazurska
Naj starszą chyba wiadomość o przedrwiwaniu mowy Mazurów znaj duj emy
w Acta Rectoralia uniwersytetu krakowskiego z r. 1 5 1 3 . Studenci mazurscy,
mieszkający w bursie pauperum, skarżą kilku współmieszkańców, że ich wy
śmiewaj ą w rozmaity sposób. Pytają się więc: „Czy Judasz czy inny apostoł
nauczał Mazurów?" Potem: „Ile samogłosek u Mazurów?" Jedni odpowiadali :
Pięć, a więc „stęk", „pęk'', „mięk", „pok'', „tutka". Drudzy uważali j eszcze
dwa: „Sieno" i „topka". Wszystkie te rozważania przeprowadzano głośno, aby
doszły do uszu mazurskich. Rektor skazał zaczepnych studentów, potem daro
wał im karę. Dzięki temu drobnemu incydentowi z dziejów Akademii Kra
kowskiej wiemy, j ak się śmiano z Mazurów przed pięciu wiekami.
Przykładem takiego przedrwiwania mowy mazurskiej jest wcale ciekawa
Kolęda mazowiecka z początku XVII wieku, ułożona tak, by podkreślić odręb
ność wymowy słownictwa mazurskiego :
Osobliwa ta kolęda nie jest tak łatwo zrozumiała; Bruckner, który ją w j ed
nym z rękopisów petersburskich znalazł i ogłosił w „Wiśle", musiał dodać
obszerny komentarz filologiczny. W tymże artykule podaje Bruckner innąj e
szcze próbę wyśmiewania dialektu mazowieckiego, psalm (również z XVII
wieku) :
W kazdziomej tarapacie wrzescałem do Pana,
A septa moj a nawse była wysłuchana.
Kiedy na ras wciomastkich qybala pocwara
Lub kreską lub ręcnikiem płosal mę ktos wara,
A j a wnet ku niebecku wytrzesciwsy ocy,
Sczebietalem jak ptasecek, żądając pomocy.
A Pan wnet j ak oganką posamotal muchy,
Do scętu zdredy skaził bez zadnej otuchy.
Iześ mię tak chędogo Panie wyczwikował,
Pokim zyw, poki lazę, będęc odslugował.
Tym ze cię łez trzęsiackim prosę Duski mego,
Wybawze mię z niewoli oscerka strednego.
Zewnętrzna p o b o ż n o ś ć
Szlachcic ten w piątek, zamknąwszy się w komorze, jadł ser, ale żona Ma
zurka poznała zbrodnię po okruszynach na brodzie i wraz z kucharkami „ocie
ła mu zatyłek". Nie j est to tylko anegdota: Ulryk van Werdum, który za czasów
Jana Kazimierza w tajnej misji dyplomatycznej jeździł po Polsce i ciekawe
obyczaj owo pamiętniki z tej podróży spisał, miał właśnie z powodu sera wcale
poważne zajście:
„W Łowiczu wyklinali nas straszliwie ludzie domowi, kiedy widzieli, że
śmy w piątek jedli ser, tak że pan mój , abbe de Paulmiers, nie wiedział, jak tę
burzę zażegnać".
Tenże pamiętnikarz wspomina, że kalwin Radziwiłł wraz ze swymi dworza
nami jadł mięso w piątek i „przez to rozsierdził Mazurów, którzy tak są religij
ni, że za mniejszy grzech uważaliby sobie zamordować go wraz z j ego towa
rzyszem niż patrzeć na to, że j edzą mięso".
Niechętnie też jeździli protestanci na Mazowsze ! Anonim - protestant,
autor ciekawego zbioru erotyków i fraszek (który z rękopisu wydał I. Chrza
nowski w „Bibliotece pisarzów polskich"), piszący w drugiej połowie XVI wie
ku, w wierszu Do dobrego towarzysza nie tai się z tą niechęcią:
Genealogie Mazurów
S p o d c i e m n ej g w i a z d y
Nawiasem mówiąc, ten pomysł utrzymał się do dziś dnia w żywej tradycj i .
Przestrzegał mnie kiedyś przez posły pewien dość wpływowy Żmudzin, abym
z nim nie zadzierał, bo „Żmudzina raz ugryzła gadzina, nic Żmudzinowi, a
zdycha gadzina". To j a właśnie miałem być tą gadziną; na dowód, że jeszcze
żyję, piszę niniejsze słowa.
Pieśni o Mazurach
Nie mamy tekstu wierszowanego z dawniej szych czasów ponad sto kilkana
ście lat, ale koncepty te niewątpliwie są bardzo stare. W zbiorze anegdot z r.
1 65 0 Co nowego czytamy:
„Jeden żartobliwy, rzekomo chwaląc się, tak w sobie pokorę wzbudzał,
wyliczaj ąc swoj ą genealogię, że był człowiek domu dobrego, bo powiada, że
kiedy się dom oj ca mego w Rawi e obalił, wszystką ulicę w poprzek zawalił;
że oj ciec j ego był sługą Rzeczypospolitej , bo każdego woził, każdemu fur
manił, kto mu j edno zapłacił; a na ostatek, że był urzędnikiem wielkim, to
j est chorążym, bo w każdą niedzielę, kiedy był doma, chorągiew wkoło ko
ścioła nosił".
Ten sam temat mamy jeszcze w innym opracowaniu, już nie tak popularnym
(Kolberg, „Krakowskie", II.)
Mazurowie, bracia mili,
A gdzieżeście to wy byli?
W Czersku na złem piwsku,
W Warce na gorzałce,
Chytrość Mazura
T c h ó r z e , c h y t r z y i n i e c h l uj n i
W L i t w i e cztery dziwy
B o ćwina i brzozowik
Koroniarze może i próbowali, ale nadal nie wierzyli i wyśmiewali się z „brzo
zowej j uchy'', po której zimny Kupido musi szukać koadiutorów, aby zadowo
lić namiętność kobiecą. „Miód kowieński przy brzozowej jusze" wyśmiewa
Potocki w Moraliach.
J ę zyk i styl
Układano dłuższe zestawienia tych nazwisk; tak np. mamy w księgach Rze
czypospolitej B abińskiej tego rodzaju spis, jakby formalnie oblatowany w urzę
dzie babińskim, w którym nazwiska ułożone są wedle końcowej litery:
„Komput Towarzystwa Woj ska Litewskiego nowego zaciągu, będącego na
konsistencjej w powiecie i starostwie upickim:
A. Orneta, Szukszta, Dukszta, Pukszta, Puciata, Kluciata, Odnata, Szumiata,
Gobiata, Malata, Bezpiata, Bukata, Żaba, Burka, Huba, Złoba, Złaba, Bukraba . . .
B . Hołub, Zub, Kodłub, Kołb, Szczoub, Sołohub . . .
C. Koc, Szorc, Rehuc, Szykuć, Kukuć, Giedroić . . . "
Zestawiano też zabawne genealogie litewskiej szlachty, grupując nazwiska
wedle zewnętrznego podobieństwa lub znaczenia. Oto fragment takiego rodo
wodu, który jeszcze w połowie ubiegłego wieku powtarzali hutornicy, wędrow
ni śpiewacy na Wileńszczyźnie :
„Bojka radziu Haciuka, Haciuk radziu Karaśku, Karaśka Trasitu, a Trasita
Husaka i Płastuna.
Ad Husaka paszli : Huszczy, Pliszki i Kisieli.
Płastun radzi u Wouka, Wouk Kołyszku, Kołyszko Sewruka, Sewruk że Lur
ku i Glinku.
Ad Skrypoczka paszli Szwedy, Ciaciery, Tołoczki i Szmurły.
Suczok że radziu Czujku, Czujko Wisłoucha, Wisłouch Dudka, Dudko że
Tuptału i Kramziela.
Kraska radzi u Leszcza, Leszcz Rybku, Rybka Toporika, a Toporik Ryndu.
Ad Kościuka paszli Piatki i Kułaki, a ad Orluka Ż aby i Rabki . Ad odnaha że
Żaby wyszli Kiszki".
R o z w i ąz ł o ś ć L i t w i n ó w
W Litwie
Ktoś napisał, że sobie żoneczki chowają
Poteszytelów, których Jeburones vocant,
dostał się do pokoju pani Dębowskiej i wobec tego noc z nią spędził; w Koro
nie byłoby to oczywiście skandalem,
lecz że to w Litwie mają za poczciwe żarty,
Częściej było tej myłki.
Treścią tych modlitw miała być prośba, by mogły rodzić bez boleści:
Słowem, nic nie było świętego dla Litwina: był on łotrem, tchórzem, rozpu
stnikiem, barbarzyńcą. Wacław Potocki w Ogrodzie fraszek, nawiązuj ąc do
nazwy rzeki Ś więtej , tak żartuje:
W y g l ąd z e w n ę t r z n y
pisze Wacław Potocki w wierszu Pod obraz Jmp. Łąckiego, pułkownika; gdzie
indziej znów stwierdza:
Slisiś ty Polaku,
Ja go tobie twój prawa nie chciem przysnać snaku.
Boby go ja tak bil mia!, jak ty cali nogi,
Ich wolte auch wo! skocić, mein Polaku drogi.
Ich hab aber ein kurtzen unum, et caetera,
Kan nicht so schnel l wie du sein, mein Polak„ .
Takie utwory są dość częste, i to aż do dziś dnia. Oto np. pieśń o kobyle
doktorskiej , pochodząca zapewne z jakiejś komedio-opery czy wodewil u z
pierwszej połowy ubiegłego wieku:
S k ąp c y
Kuchnia niemiecka
Ksiądz
Przetoć fortelnie Niemcy, a dobrze, działają,
Swych koni wszystkich w puzdrach ogony chowają.
Wszakeś widział podobno, gdyś mieszkał w Krakowie,
Kiedy więc z niemieckich stron bywają posłowie.
A lbertus
I mniemacie wy, patre, że to dla samego
Ogona tylko czynią, jest tam coś inszego.
Jam słyszał raz w Krakowie, gdy Niemcy wjeżdżali,
Że chłopięta jakiś szpek tam być powiadali.
Ksiądz
Co to za szpek?
A lbertus
Jać nie wiem; jakaś ich potrawa,
Bez której żadna nie jest niemiecka wyprawa.
Więc ten szpek nad cepuchem dla ciepła wieszają,
To czynią dla żołądków, które słabe mają.
Ksiądz
Toć to sztuczne potrawy ci ludzie wnaszają.„
A lbertus
Przecie się ich Polacy naszy nie chwytają.
Już oni po staremu w dymie mięso wędzą.
Niemiecka wi ara
Niechęć do Niemców jako grupy obcej j ęzykiem i obyczajem łączy się naj
częściej z pogardą czy nienawiścią dla ludzi innej wiary. „Niemiecka wiara,
psia wiara" - stała się częstym określeniem. Chodzi tu oczywiście o prote-
stantów; cały impet nienawiści do ewangelików, wzrastający w toku dyskusj i
religijnych XVI i XVII wieku, a dochodzący d o szczytu w czasie zwycięstwa
reakcj i katolickiej , zwrócił się przeciwko Niemcom. Są co prawda także Niem
cy katolicy, i to w bardzo poważnej liczbie, ale popularna opinia uprościła
sobie, jak zwykle, to zagadnienie i nawet katolika Niemca skłonna j est uważać
za coś gorszego, za niewiernego, nie spełniaj ącego obowiązków religijnych,
nie szanującego kościołów i świąt. „Co Niemiec to heretyk" - mówi przysło
wie, zresztą najniezgodniej z faktycznym stanem rzeczy.
Tych heretyków wyobrażano sobie najrozmaiciej , przeważnie w dość nie
określonej , choć potwornej postaci. Ów Mazur, który chciał (w XVII wieku)
lutra zobaczyć, aby się przekonać, czy to człowiek czy coś innego, żyj e do dziś
dnia: „Ty luter j esteś, nie człowiek" - wymyślają na Podlasiu. „Pół Niemca,
pół kozy, niedowiarek Boży" - mówi się przysłowiowo. Uważa się powszech
nie, że lutry maj ą po sześć palców u nóg. W każdym zaś razie, choćby heretyk
nie był jakimś niezwykłym straszydłem, to jest z natury kimś złym, nieżyczli
wym, nie umiej ącym się odpowiednio zachować : „Tyś jeszcze gorszy niż lu
ter" - orzeka wyzwisko. Oczywiście, j est on także bezbożnikiem; niedowia
rek i luter j est mniej więcej tym samym.
Lutry, kalwiny,
Bezbożne syny,
Z ojczyzny matki
Chcą szarpać płatki
D i a b e ł w n i e m i e c k i m s t r oj u
Diabeł, j eśli w ogóle chodzi w ludzkim ubi orze, to j uż naj częściej w ob
cym. Rzecz to zupełnie zrozumiała: grupa własna jest dobra, tradycyj ny ubiór
narodowy jest piękny, właściwy, dobry, trudno więc wyobrazić sobie złego
ducha w takim stroj u; natomiast j uż za granicą zaczynają się wpływy diabel
skie, obcy pozostaj ą z nim w związku, pochodzą odeń, są j ego sługami itd.,
nic więc dziwnego, że diabeł ukazuj e się w obcym ubiorze. Spotykamy się z
tym zj awiskiem dość powszechni e : w Holandi i diabeł chadzał w hiszpań
skim stroj u , a więc w stroj u naj eźdźcy, dawni Prusacy wyobrażal i sobie dia
bła w polskim ubiorze, w Polsce zaś diabeł w kusym niemi eckim ubraniu j est
bardzo powszechnie spotykany . „Zakochał się j ak diabeł w niemi eckim stro
j u" - mówi przysłowie.
O przykłady nietrudno . Przypominamy naj bardziej może znany : diabeł w
Pani Twardowskiej zj awia się w stroju niemieckim: „Istny Niemiec, sztuczka
kusa" . W takimże stroj u ukazuj e się diabeł np. w Zaczarowanym kole Rydla i
w wielu innych utworach literackich, tudzież w plastycznych wyobrażeniach.
W S ieradzkiem zj awia się diabeł we fraczku i zielonym strzeleckim kapelu
szu. W Lubelskiem, wedle relacj i Gluzińskiego z początku ubiegłego wieku,
występuj e on naj częściej j ako Niemczyk z harcapem, w starodawnym trój gra
niastym kapeluszu, w czerwonych spodniach i czarnym kusym fraku. W Kra
kowskiem, wedle opisów Seweryna Udzieli, diabeł ukazuj e się naj częściej w
kusym czarnym fraku i trój graniastym kapeluszu, spod którego wyglądaj ą rogi,
spod fraka zaś widać ogon; frak ów bywa także czerwony. Podobną relacj ę
mamy także z okolic Chrzanowa (Polaczek, Powiat chrzanowski, Kraków
1 9 1 4) : „Diabła wyobraża sobie lud j ako szczupłego, wysokiego Niemca, ubra
nego w kusy frak; ma on ręce i nogi zakończone pazurami, na głowie dwa
czerwone różki, a z tyłu długi ogon".
Wyobrażenie to, które nam dzisiaj j est najbliższe, diabła w niemi eckim stro
ju z końca XVIII wieku, nie może być oczywiście dawniej sze aniżel i ów „strój
niemiecki", uważany za typowy. Ale i przedtem widywano diabła w niemiec
kim, oczywiście innego j uż kroj u, ubiorze ; tak np . w aktach procesu o czary
spod Szaweł na Żmudzi w r. 1 69 1 czarownice maj ą „mistrza swego Niemca
kudłatego", oczywiście diabła.
Bywały na ten temat rozmaite nieporozumienia, zabawne, czasem i tragicz
ne. Kolberg (w II tomie „Krakowskiego") podaj e popularny utwór, wyśmiewa
j ący Niemców, w którym wraca motyw diabła w niemieckim ubiorze :
Stare to przysłowie, że „póki świat świ atem, nie będzie Niemiec Polako
wi bratem" . Nie wiadomo, w j akich czasach powstało; w każdym razie j uż
Wacław Potocki we wstępie do Wojny chocimskiej, mówiąc o król u Zyg
muncie, powołuj e się na ten zwrot j ako z dawna j uż znany : „W którym się
rzetelnie owa staropolska ziściła przypowieść". Czytamy także w tekście
poematu :
Czarność obcych . . . . . . . . . . . . . . . . . „ • • • • • . • • • • • • • • • • • • • • • .• • • . . • • • • • • • . • . . . . . . • • . • • • • • • • • • • • • . • • • . • . . . • • • • • • • . . • • . • • • . • . • • 50
Ś lepo urodzeni . ..
... ...... . . . . . . . . . . . . .
. . .. .. .. .. ....... .......... .. „... . ... . .. .. ... . . . . . . . .. . . . . . . . . . . „ „ . . . . . . . . . . . . . . 52
Urodzeni inaczej ....... „. ... „. . . . . . .„ .. „ „. . . . . . . . . . . . „ . . . . . . . ........ ............. ... .. . . . . . . . . . . ...
... . . ........ . . 54
Przykry zapach obcych ................ ...................... ................................................. ........ 55
Obcy ludożercy . .... „..... .... „.............................. „„............................... ....................... . 56
Niskie pochodzenie . . . . . . . . . . . . . . . . . .... . ..
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . „. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . . . . . . . . . . . . . . . . 57
Obcy jako czarownicy . . . . . . . . . . . . . . . . . . „ . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. .. . . . . . . . . . . .. . . . . . . . ....... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . ... 58
KORONIARZE O LITWINACH . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . „• • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • „ . „ „ . . . . . . . . . . . . . 1 53
Tchórze, chytrzy i niechlujni . . . . . . . . . . . . . „ . . . . . . . „ „ „ „ „ „ . „ „ . . . . . . . . „ . . . . . . . . . . „ . . „ . „ „ „ „ . „ „ . „ . . . . 1 56
Nędza l itewska .. . . . . . . . . . . . . . . ..
. . . . „. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . „. . . . . . . . . . . . . . . . . .„ . . . . . . . . . . . . . . . . 1 57
Boćwina i brzozowik . . . . . „. . . „. . . . . . „.„ . . . . . „ . . . . . . „ „ . „ . . . . . . . . „ „ „ . „ . „ . . . . . . . . „ . . . . . „. . . „ . . „ „ . . . . . . . 1 58
Język i styl . . . . . . . .. .... .. .. .. .. ...
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. .
. . . . . . . . . . „. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . „ . . . . . . . . . . . . . . . . „ . . . . 1 60
Zabawne nazwiska ..
. „ „ „ „ . „ „ . . „ . „ „ „ . „ „ . „ „. . . . „. . . „ . „ . „ . „ „ . „ „ „ „ „ . „ . . „ .. „ . . . . . . . . . . . . „ . . „ . „ 161
Rozwiązłość Litwinów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . 1 62